wtorek, 19 czerwca 2012

Widzimisie i upalne kaprysie

No i jest patelnia, i to taka bez teflonu, jest skwar, żar i spiekota. W tak miłych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych, jedni robią się kapryśni, drugim plącze się język, a trzecim głowa wypełnia się dziwnymi myślami. Tak sobie więc pomyślałem, że jednak trzeba mieć w życiu przynajmniej jeden kaprys, chociaż malutki pozytywnie zabarwiony kaprysik. Najlepiej mieć ich sporo, ale oczywiście z zachowaniem pewnego umiaru, tak żeby potem ktoś, zwłaszcza ktoś na kim nam zależy, nie nazwał nas marudami, zrzędami, czy wreszcie widzimisiami (termin pochodzący od "widzimisię" - synonimu kaprysu). Chociaż akurat to określenie ładne jest i to aż tak, że uwaga uwaga, złożę teraz niespodziewanie na Waszych internetowych oczach publiczną deklarację: otóż jestem widzimisiem. Tak, mam swoje zachcianki oraz fanaberie, które lubię, szanuję i pielęgnuję. Uwielbiam mieć na przykład porządek w nutach i płytach... Nie najlepszy to może przykład, bo życie pokazuje, że potrafię się bez tego porządku obejść, nie natknąłem się bowiem na niego już od dłuższego czasu i to wcale jak zwykle nie jest moja wina. (Czy takie tłumaczenie się przed sobą również należy do jednej z głównych cech widzimisiów?) Takich fanaberyjek i kaprysiów mam na pęczki, dlatego ich Wam i sobie oszczędzę, prezentując do podziału tylko jeden pozytywny kaprys, który kojarzy misie... Ech, przegrzanie, brak spacji oraz ogonka i już człowiek musi się tłumaczyć, że misie takie Capriccio może i ze sobą skojarzy, ale tylko te znające się na dobrej muzyce organowej, siedzące wygodnie ze słuchawkami na uszach w swoich leśnych zakamarkach (w chłodnym cieniu!!!). W tym przypadku chodziło mi jednak bardziej o fakt kojarzenia przeze mnie tego utworu z okresem wakacyjno-pordóżniczo-odkrywczo-wypoczynkowym. W niejakiej Wikipedii pod hasłem muzycznego kaprysu nie znalazłem niestety nawet małej wzmianki o takim kanikularnym zabarwieniu. Stoi natomiast: "żywa improwizowana kompozycja instrumentalna", a widzimiś w towarzystwie upału napisałby raczej: "nieumarła spontaniczna instrumentalna mieszanka dźwięków". Oj tak tak, czas żeby wszystkie widzimisie zabrały pod pachy swoje kaprysie i wyruszyły hen hen daleko, by tam móc się nimi bez skrępowania cieszyć. Udanych wakacyjnych wybryków!