Znowu mała przerwa w dostawie organowych uniesień, ale dziecię się nam narodziło, więc święta po Świętach w mojej rodzinie. Wybaczycie mam nadzieję, że wciąż nie udaje mi się naciągnąć danych nam na dzień 24 godzin o choćby jedną dodatkową chwilę. Ale obiecuję poprawę i zwiększę transfer organowych danych między nadawcą a odbiorcą.
Dzisiaj mało tekstu, ale za to więcej muzyki. Wiele razy udowadniałem Wam, że organy to król instrumentów. I raczej nie było z tym faktem problemu, każdy kto choć trochę zaprzyjaźnił się z tym instrumentem potrafi dostrzec jego wielkość i możliwości. Nie inaczej będzie w przypadku dzisiejszego tematu. Pokażę Wam bowiem, że organy to także wspomniany król nie tylko dlatego, że potrafi naśladować właściwie każdy instrument muzyczny, ale także dlatego, że świetnie odnajduje się też w naturze, a zwłaszcza w roli jej imitatora. W dużej mierze leży to oczywiście w kwestii grającego, ale bez możliwości instrumentu, nic by z tego nie wyszło. Zacznijmy od najpopularniejszego zwierzęcia kojarzącego się z lasem i naturą - kukułki. Tu przykładów od groma:
W doskonale chyba wszystkim znanym duecie ze słowikiem (i towarzyszeniem kilku innych instrumentów):
No to czas na wiewiórkę (i odrobinę naturalnego kaszlu słuchaczy):
Trochę deszczu i burzy:
Na koniec coś "oszałamniającego" - idziemy do lasu, a tam wszystko co w naturze, od dobrze znanej nam już kukułki, przez przelatujące owady, wiejący wiatr, aż po grzmienie burzy gdzieś w oddali. A wszystko to spięte Beethovenem. Krótkie cudo natury szanownego Pana Popławskiego, nie raz już tutaj prezentowanego:
A zatem organy? Naturalnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz