piątek, 26 lipca 2013

Taniec śmierci po holendersku

Możliwość uczestniczenia wraz z Tonem Koopmanem w niezapomnianej jak sądzę muzycznej podróży to zapewne marzenie wielu młodszych, a kto wie czy również i nie starszych organistów z całego świata. Można więc temu młodemu człowiekowi ze zdjęcia obok tylko zazdrościć takiego spotkania. Ale drodzy Państwo trzeba mu także, a może przede wszystkim zazdrościć ogromnego talentu muzycznego jakim obdarzono go w momencie przyjścia na ten świat zaledwie 19 lat temu. Od dłuższego już czasu śledzę jego muzyczne dokonania, ale dopiero dzisiaj przyszedł czas na to, by zachęcić Was do zapoznania się z dokonaniami tego sympatycznego chłopaka - Gert'a van Hoef. Zastanawiałem się które z wielu nagrań Wam zaprezentować i ostatecznie padło na goszczący już kiedyś na moim blogu Taniec Śmierci Camille'a Saint-Saëns'a (kto jeszcze nie miał okazji, zapraszam na muzyczną retrospekcję). Zupełnie inna od poprzedniej interpretacja tego wielkiego dzieła (po części zapewne wynikająca z ograniczeń instrumentu) zaskakuje swoją świeżością, sprawnością, rzekłbym paradoksalnie do tematu nawet swego rodzaju... radością. Ale radością wynikającą raczej z faktu niesamowitego posłuszeństwa instrumentu, na którym ten młodzieniec ukazuje nam całego siebie, odkrywa najskrytsze zakamarki swojej muzycznej duszy. Jeżeli do tego świetnego utworu, wspomnianego wyczucia, technicznej sprawności, muzycznej dojrzałości i ewidentnego zrozumienia muzyka z instrumentem, całkiem zgranej ekipy kolegów non-stop "majstrujących" przy doborze głosów (czy to nie jest fajne, że zamiast korzystać z dobrodziejstw komputera można wciągnąć w zabawę kolegów?), dodamy wynikające z tego doboru cudowne brzmienie tego holenderskiego sprzętu grającego (przepiękne górne rejestry brzmią tak płaczliwie tylko w holenderskich instrumentach), otrzymamy cudowne i niepowtarzalne połączenie, którego chce się słuchać i oglądać, oglądać i słuchać... Szczerze życzę temu młodemu muzykowi spełnienia w dalszym odkrywaniu i coraz większym rozumieniu magicznego świata organowych dźwięków, ale nigdy w towarzystwie rutyny. A Wam drodzy słuchacze życzę głośników wypchanych po brzegi organowym uniesieniem!



A na dodatek jeszcze kilka zdjęć tego pięknego instrumentu:

5 komentarzy:

  1. Dobre wykonanie :) Świetna interpretacja Introduction et allegro z Sonaty no. 1 A. Guilmanta na jego kanale youtube :) Dajcie jakiś wpis nt. Guilmanta :) proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Był już jeden wpis, ale zapewne kiedyś będą kolejne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za takie znalezisko!!! Bardzo dobrze słucha się jego wykonań.

    OdpowiedzUsuń
  4. ie no nie wiedziałem, że takiej muzyki można słuchać z przyjemnością :) Trzeba będzie wgłębić się bardziej w to :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie niezłe wykonanie jednak pamiętam, że było bardzo energicznie zagrane Danse Macabre w wykonaniu Raula Prieto Ramireza (mam nadzieję, że nie przekręciłem nazwiska hiszpańskiego organisty) - warto poszukać na YT.

    OdpowiedzUsuń