wtorek, 8 października 2013

Uważaj bo zrobisz komuś krzywdę Bachem

Nie pamiętam dokładnie okazji, ale była takowa, z racji której w naszym domu pojawiło się takie oto małe popiersie pana Jana SB. Stało dumnie na organach aż do momentu, kiedy nasz chodzący już efekt innej okazji (w tym momencie opada na ten wątek kurtyna milczenia) zaczął się do niego dobierać. Staje przed instrumentem i domaga się rozrywki krzycząc: "Ba! Ba! Ba!". Wtedy pan Bach przy pomocy rodziców (nie swoich, a tych od domagającego się malca) zstępuje z wysokości na ziemię i raduje małe, ale już jakże zgrabne rączki. Spaceruje po dywanie, przewraca się albo spektakularnie uderza głową o meble. Za pomocą urządzenia emitującego dźwięki zwanego tatą, zdarza mu się także porozmawiać z malcem na różne tematy. Śmiechu i radości wypływającej z jednej, niewielkiej, białej figurki jest tyle, że można nią całkiem solidnie zalać cały dom. Ale jest także druga strona medalu. Głowa pana Bacha jest odlana z całkiem wytrzymałego materiału, raczej odpornego na uderzenia wszelakie. A takowe również mają miejsce. Bachem jakże chętnie ciosa się w krzesło, stół, czy komodę, które przegrywają walkę odnotowując spore wgniecenia. Rzuca się nim niespodziewanie w bliżej nieokreślonym kierunku, szczęśliwie jeszcze na niewielką odległość, przez co ci posiadający choć odrobinę refleksu mają możliwość odskoczenia i uniknięcia odciśnięcia piętna twarzy barokowego mistrza na własnej facjacie. Wystarczy jednak chwila nieuwagi i spory guz murowany.

Myślę sobie, że ta niewielka figurka i związane z nią wyżej opisane przygody, to szczęśliwie jedyna sytuacja, w której Bach mógłby wyrządzić komuś krzywdę i to z winy leżącej po stronie opiekunów miotacza (w przypadku nader upierdliwych właścicieli tych na pozór niewinnych małych Bachów wina leżałaby zapewne po stronie producenta, który w pudełku nie umieścił dodatkowo kasku ochronnego). Dlaczego? A dlatego, że choć zarówno figurka, jak i muzyka Bacha mają ze sobą coś wspólnego, bo potrafią niszczyć mury oraz nabijać guzy (w pierwszym przypadku autentyczne, w drugim "muzyczne"), to niesamowita moc wypływająca z precyzyjnie na pięciolinii postawionych nutek jest na tyle oczywista, że żaden desperat nie byłby nią w stanie zrobić krzywdy nikomu, nawet osobnikowi skazanemu na muzyczną chłostę. A kolejnym dowodem świadczącym o wspominanym już kiedyś pozytywnym działaniu tej ponadczasowej muzyki niech będzie muzyczny zestaw ośmiu krótkich, pochodzących z młodzieńczego okresu weimarskiego (skoro jesteśmy już w temacie związanym z najmłodszym pokoleniem wiernych fanów Bacha), ale jakże cudownych i jak zwykle w przypadku mistrza wyrafinowanych fug poprzedzonych oczywiście błyskotliwymi preludiami.

Informacja dla tych, którzy przyzwyczajeni są słuchać tych kompozycji w kolejności od C-dur do B-dur informuję, że poniższa playlista z przyczyn ode mnie niezależnych ułożona została w odwrotnej kolejności... Ale piszę to tylko tak na marginesie, żeby przypadkiem nie oberwać za to od takiego rozjuszonego delikwenta jakimś przelatującym Bachem. Miłego słuchania.

2 komentarze:

  1. Tak z pewną dozą nieśmiałości chciałam przypomnieć,że przedmiotowa figurka Mistrza JSB pojawiła się z okazji ćwierćwiecza Taty wesołego,kochanego i już zainteresowanego tak piękną muzyczną postacią malca,a jest wykonana z białego alabastru (toteż posiada dużą wytrzymałość na działania niszczące)Serdecznie pozdrawiam-M

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobrze, że ktoś prowadzi takie blogi. Zawsze to można oderwać się od mainstreamu i popu:)

    OdpowiedzUsuń