środa, 14 września 2011

Norweski fol(i)k

Zupełnie absurdalne są miejsca i okoliczności, w których przypominają się nam różne, najczęściej bardzo dawno zasłyszane melodie. Wstajemy sobie przykładowo rano i zupełnie znienacka dopada nas jakaś absurdalna jak na tę porę dnia melodia albo piosenka, która w momencie, gdy mózg zorientuje się co jest grane i zada sobie pytanie: "skąd u licha o tej porze takie coś?", staje się najczęściej zmorą, która będzie nas prześladować cały dzień. Długo będziemy bowiem dochodzić genezy narodzin tego porannego cudeńka w naszej głowie. Znacie to doskonale, nieprawdaż?

Tak oto nie dalej jak wczoraj podczas prozaicznej czynności mycia naczyń, dopadł mnie zupełnie niespodziewanie absurdalny w tym momencie, bo w przeciwieństwie do wykonywanej czynności bardzo subtelny, nastrojowy i liryczny motyw pochodzący z drugiej części jedynego koncertu fortepianowego Edwarda Griega. Dlaczego właśnie on i właśnie wtedy? Być może woda lecąca delikatną strużką z kranu skojarzyła mi się z charakterystycznymi pasażami? Może kiedy pierwszy raz usłyszałem ten utwór, jadłem coś z talerza, który swym kształtem i nadrukiem przypominał talerze, które aktualnie posiadam? A może źródło mej reminiscencji leży w najdalej jak to tylko możliwe oddalonych rejonach związanych z moją osobą, czyli w brzuchu mojej Mamy? Może to tam pierwszy raz usłyszałem tę melodię, a teraz zupełnie przypadkowo wystąpiło jakieś niekontrolowane zwarcie na synapsach, które wspaniałomyślnie przypomniało mi tamte chwile?

Dzisiaj już wiemy, że słuchanie muzyki w ciąży ma prawdopodobnie bardzo dobry wpływ na nienarodzone jeszcze dziecko, ułatwiając mu w przyszłości naukę mówienia, kształtując gust muzyczny oraz słuch. Rozwodzimy się nad tym, czy Mozart jest lepszy niż setki innych kompozytorów, bo w jego muzyce łatwiej o wysoką jakość dźwięku i szeroki zakres częstotliwości. Sugerujemy przyszłym mamom, by słuchały śpiewów gregoriańskich, których rytm zbliżony do naturalnego rytmu oddechowego ludzkiego organizmu, odpręży i nauczy prawidłowego oddychania.

Może niektóre z tych teorii wydają się być przesadzone, ale pewny jest dobroczynny wpływ muzyki na ludzkie, także nienarodzone jeszcze życie. I to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze, a nie dochodzenie, czy pokrewieństwo rytmu bicia serca płodu w łonie matki z rytmami w muzyce jest największe u Mozarta, Bacha, czy może Czajkowskiego i tylko jako takie jedynie słuszne. Każda muzyka, która potrafi swoim pięknem przekazać nawet niewielki ładunek emocjonalny, a co w tym stanie najważniejsze - nie spowoduje u przyszłej matki również odruchów wymiotnych, będzie wskazana, a może nawet idealna.

Dlatego pomyślałem sobie, że skoro już na tapetę zupełnie przypadkowo wpadł koncert fortepianowy Griega, mimo iż przecież fortepian i organy to dwa przeciwległe, bardzo daleko oddalone od siebie bieguny, trzeba znaleźć jakąś możliwość zaprezentowania go na blogu.

Niczym witaminy z grupy B stanowiące cenny element diety przyszłych mam, garść porządnego fol(i)ku norweskiego zapewne pozytywnie wpłynie na gromadki maluchów nasłuchujące dobrej muzyki w ich brzuchach. Przyszłym tatusiom ten sam kawał dobrej muzyki pozwoli ukoić skołatane nerwy nadszarpnięte myślami o wyprawkach dla noworodka, czy remontem i przygotowaniami pokoju dziecięcego. A wszystkim pozostałym, którzy ten temat mają już za sobą albo dopiero przymierzają się do niego i to jeszcze nie on jest tematem numer jeden, niech ta znaleziona w niezmierzonym oceanie internetu aranżacja koncertu Griega na organy i fortepian, mimo kilku potknięć wykonawców*, będzie ciekawym pomysłem na nucenie chociażby charakterystycznego motywu z pierwszej jego części podczas: stania w korku, golenia brody, ostatniego przed zimą koszenia trawnika, czy wreszcie prozaicznego mycia naczyń.








*
Wiadomo, że pomyłki zdarzają się nawet najlepszym podczas koncertów na żywo, ale trudno było mi nie wspomnieć o nich tylko dlatego, że największe potknięcie ma miejsce niestety w najważniejszym dla mnie momencie całego koncertu (5 minuta 19 sekunda) - podczas trzykrotnego powtarzania przez fortepian przepięknego motywu zapoczątkowanego przez orkiestrę (organy) już na samym początku drugiej części koncertu. Muszę przyznać, że podczas pierwszego słuchania tego koncertu, poczułem się jak dziecko, które przez całą Wigilię czekało na swój wymarzony prezent i w tym najbardziej wyczekiwanym momencie otwierania pięknie zapakowanego pudełka, zobaczyło, że w środku jest coś zupełnie innego. Sam wykonawca zdający chyba sobie sprawę ze swojego potknięcia w tak ważnym momencie, znacząco pokiwał tylko głową. Myślę jednak, że sam pomysł na wykonanie tego niełatwego przecież utworu w ten sposób, warty był posłuchania i zaprezentowania go tutaj.