piątek, 29 marca 2013

Droga Krzyżowa malowana dźwiękiem

Dzisiaj krótko: zapraszam na niesamowitą, zaskakującą, niepowtarzalną, natchnioną i wymowną MUZYKĘ organową. Karmię się nią od jakiegoś czasu i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że po prostu zbędne będą tu wszelkie komentarze, pochwały, czy słowa uznania. Po prostu wystarczy oddać się tej sztuce i czerpać. Panie i panowie, czapki z głów!

poniedziałek, 25 marca 2013

Gra o Tron... ale przez duże T

Dożyliśmy takich czasów, że wszyscy teraz grają: jeden w coś, drugi o coś, a trzeci gra kogoś zupełnie innego niż w rzeczywistości jest. Dzieciaki strzelają rozzłoszczonymi ptakami do świń, dorośli zaś mają te swoje Forexy. Szukają tylko sposobu na to by jak najwięcej ugrać, nierzadko kosztem innych (ale to mało istotne), przywdziewając najczęściej maski mające na celu zmylić przeciwnika w tej grze o... No właśnie o co? O wirtualne cyferki na kontach bankowych, mających tylko przełożenie na stałe podnoszenie komfortu życia z przyszpiloną etykietką "tu i teraz"? O te nasze współczesne wygody, bez których ludzie jeszcze nie tak dawno potrafili się obejść? Czy to gra warta świeczki? Czy rzeczywiście chcemy te wszystkie tablety, ajfony, rezydencje, fury i tony obowiązkowo markowych ciuchów uczynić naszym życiowym testamentem? Czy to faktycznie tylko o to chodzi? Niestety coraz częściej i coraz więcej ludzi, niesionych na fali propagandy takiego właśnie stylu życia, ma i zapewne będzie miało problem odpowiedzieć sobie na takie pytanie. Zaproponuję dzisiaj coś, co może tę odpowiedź nieco ułatwi - "Gra o Tron... ale przez duże T", robiąca furorę wśród wielu adeptów muzyki, doskonale wymyślona i zaprojektowana przez samego pana Bacha, którego to osoba będzie dzisiaj w centrum (a może nawet w epicentrum, bo szykuje się niemałe trzęsienie ziemi).

"Von deinen Thron tret'ich hiermit" to z pozoru proste preludium chorałowe, które zamieszało ostatnio bardzo w mojej prywatnej hierarchii dzieł organowych pana Jana. Zamykam oczy i słucham. Pozwalam wszystkim dźwiękom ułożonym w doskonałą całość, która swym kunsztem kontrapunktu sięga zenitu, wtargnąć do mojego organizmu i dotrzeć do wszystkich jego zakamarków. Im bardziej oddaję się tej muzyce i wsłuchuję się w te jakże krystalicznie czyste dźwięki, które powstawały podobno już na łożu śmierci kompozytora, tym bardziej ogarnia mnie takie zupełnie dziwne i niewytłumaczalne poczucie spokoju. Jedna po drugiej, wszystkie kotłujące się myśli będące skutkiem ubocznym współczesnego życia w biegu, magicznie odpływają. Nabieram przekonania, że te wszystkie gry, w które nas ten dzisiejszy świat wciąga są zupełnie nieistotne. I to jest niesamowite!

W przeświadczeniu o wielkości tego dzieła, o jego poruszającym charakterze i jakimś tajemniczym przesłaniu z niego wypływającym nie jestem sam. Staram się ten fenomen wydobyć jednak bardziej duchowo, kiedy inni podchodzą do tego bardziej po ludzku, szukając rozwiązania tej łamigłówki chociażby w matematyce: liczby 14 i 41, które w germańskim alfabecie numerycznym odpowiadają sumie liter B.A.C.H. i J.S.BACH, są wpisane w strukturę utworu (pierwsza zwrotka składa się z 14 dźwięków, cała melodia chorału liczy ich 41, ostatnia nuta w górnym głosie przytrzymana jest przez 14 pulsacji rytmu itd.). Nie jestem przekonany, czy o to właśnie chodziło umierającemu Bachowi, który będąc już jedną nogą u Tronu Najwyższego zdawał "relację ze swego życia". Albert Schweitzer w swojej książce o Bachu tak napisał o tym utworze:
"głosy płyną tak naturalnie, że (...) nie dostrzega się kunsztu: ulega się całkowicie czarowi owych wspaniałych G-durowych harmonii. Zgiełk świata nie przenikał przez zasłonięte okna. Umierającego Bacha otaczała już harmonia sfer. Dlatego w jego muzyce nie ma śladu cierpienia: spokojne ósemki poruszają się już poza granicami ludzkich namiętności..."
Zapraszam do oderwania się na chwilę od gier wszelakich i poświęcenia niespełna pięciu minut tej niesamowicie transcendentnej MUZYCE, a przez to dać sobie szansę na odnalezienie dużej litery w "grze o Tron", w której główny bohater ma tylko jedno życie.

1. Najbliższa interpretacyjnie i brzmieniowo moim odczuciom wersja, jaką udało mi się znaleźć w sieci: http://www.youtube.com/watch?v=52RdshARXdg

2. Gustav Leonhardt:


3. Inne ciekawe brzmienie:


4. Wersja chóralna: