poniedziałek, 9 kwietnia 2012

"Mięsny Jeż"

Jest jak zwykle: Święta Święta i po Świętach... Jak zwykle chciałem za pomocą niniejszego bloga złożyć wszystkim życzenia na wyżej wymienione Święta i jak zwykle mi nie wyszło. Teraz zapewne "Ci wszyscy", którzy raczej regularnie go czytają pomyślą sobie: no tak, najczęściej wszystkich przekonuje do tego, żeby przed Świętami zwolnić, a wychodzi na to, że sam szaleje na zakupach w hipermarketach i nie ma czasu napisać chociażby życzeń dla nas. A jak jest w rzeczywistości?

Otóż podobnie jak cały szalony internet opanował ostatnio przypadek niejakiego mięsnego jeża, tak i mnie dopadł mój własny "Mięsny Jeż" (chciałem na marginesie zaznaczyć, że: po pierwsze - cudzysłów i wielkie litery są nieprzypadkowe, sam zwrot nie ma bowiem żadnego bezpośredniego odniesienia do rzeczywistości [nie odnosi się na przykład do imienia Jerzy], a zaistniał tutaj tylko jako pretekst; po drugie - obrazek miał być z organami, ale mieli tylko z fortepianinem, więc musi Wam wystarczyć takowy). On to bowiem swoimi malutkimi łapkami wyszarpał mi kawał wolnego czasu, którego zazwyczaj sporą część poświęcałem na napisanie czegoś, co wydawało mi się na tyle sensowne i fajne, żeby godne było opublikowania tutaj. Co więcej, przez już dwa miesiące ten szkrab zadomowił się w moim i "Miau-żonki" życiu na dobre. Zdradzę Wam tylko, że uwił sobie gniazdko w małym drewnianym łóżeczku, znad którego oprócz nas doglądają go żyrafa, hipopotam i krowa Zofia. Do tego pije dużo mleka i... na szczęście lubi słuchać dużo dobrej muzy - od Bacha i Vivaldiego, przez szum suszarki, po samego Antonio Solera.



Z tym ostatnim oczywiście przesadziłem, ale był to "numer" i "wykon" (moje dwa ulubione a popularne ostatnio niczym mięsny jeż zwroty), który jako pierwszy przyszedł mi do głowy w kontekście fenomenu tego zwierzęcia (dla jeszcze niewtajemniczonych niestety nie podam żadnego linka). Wracając jednak do meritum powiem krótko: "sami wicie i rozumicie" (a jak nie rozumicie, to zapytajcie znajomych, którzy podobnież na nic ostatnio nie mają czasu i nie jest to wynikiem np. zawodowej kariery tylko czegoś wręcz przeciwnego... rzekłbym nawet KOGOŚ). Dlatego też nie gniewajcie się, nie rzucajcie nieprzystającymi epitetami w moim kierunku, a ja w zamian obiecuję w miarę możliwości szkrobnąć coś ciekawego i na temat gdzieś tam związany z muzyką w organowym wydaniu.

Dziękując za zrozumienie, życzę spóźnionego, ale jakże szczerego bo prosto z serducha WESOŁEGO ALLELUJA!