środa, 2 listopada 2011

Ton Koopman - muzyczny erudyta

Przegapiłem. Biję się w piersi ponieważ przegapiłem urodziny mojego ulubionego odtwórcy dzieł barokowych - TONA KOOPMANA, który swoje 67 urodziny świętował 12 października. Już od dawna nosiłem się z zamiarem napisania w tym właśnie dniu trochę więcej o samym muzyku. Z przyczyn obiektywnych czynię to zatem trochę później.

Myślę, że z racji częstej obecności tego geniusza interpretacji na moim blogu, wypada wreszcie napisać o nim kilka słów. Przez jednych (wśród nich stawiam również swoją skromną osobę) ceniony za kunsztowność przekazu muzycznego płynącego z jego interpretacji, przez drugich posądzany o trywializowanie muzyki dawnej. Z jednej strony wielbiony za autentyzm w przedstawianiu muzyki barokowej, z drugiej zaś krytykowany za nadinterpretacje. Ton Koopman to jeden z najwybitniejszych współczesnych znawców muzyki barokowej (uznawany za niedościgłego mistrza interpretacji muzyki Jana Sebastiana Bacha), holenderski organista, klawesynista i dyrygent. Opracowane utwory popularyzuje jako solista oraz razem z The Amsterdam Baroque Orchestra i Amsterdam Baroque Choir, które to przez niego samego stworzone zespoły, należą do światowej czołówki wykonawców i interpretatorów muzyki dawnej. Wraz z innymi wielkimi nazwiskami - między innymi Jordi Savalem, Masaaki Suzuki, Gustavem Leonhardtem, jest przedstawicielem muzycznego autentyzmu, czyli tak zwanego historycznego wykonawstwa prezentującego muzykę poprzednich epok na oryginalnych instrumentach z wykorzystaniem historycznych technik, dla wiernego oddania ówczesnych środków artystycznego wyrazu. Dlatego też Koopman niechętnie wypuszcza się poza estetykę barokową.

Jeżeli do odtwarzacza włożycie którąkolwiek płytę z muzyką "dowodzoną" przez Koopmana, nie spodziewajcie się sztampowych interpretacji (tu nie ma mowy o powielaniu), oklepanych ozdobników (te zamieniają się w ornamentacje nie z tej ziemi), czy nudnego i nieciekawego brzmienia (to nie idzie w parze z Koopmanem). Organy pod jego władaniem swoim potężnym brzmieniem potrafią zarówno wzbudzać drżenie murów, jak również wydawać z siebie dźwięki delikatne i pełne słodyczy. Tu każde uderzenie klawisza, każdy wybrany z dostępnej palety danego instrumentu głos, wydają się być bardzo przemyślane.

Zanim zaproszę Was do posłuchania i tym razem również popatrzenia na samego mistrza (a ogląda się go równie przyjemnie, jak słucha), nie zgodzę się jeszcze z panią Elżbietą Chojnacką, która twierdzi, że "muzyką dawną zawładnął świat archeologii, w którym fetyszyzuje się instrument, a środki i sposoby wykonania stają się ważniejsze od samej muzyki". Czy takie twierdzenie jest zasadne, kiedy zestawi się je na przykład z tymi dwoma wykonaniami? Oceńcie sami:





Po ostatnim skrytykowaniu przeze mnie walorów muzycznych, których nie znalazłem w pewnym miejscu, liczę się z tym, że i tym razem znajdzie się ktoś, kto nie będzie się zgadzał z kolejną moją opinią, że Ton Koopman muzycznym erudytą jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz