
W ostatnim czasie tematy pojawiające się na blogu stały się bardzo powiązane z ważnymi dla mnie wydarzeniami, do których z całą - ogromną - pewnością zaliczę również to. Długo zastanawiałem się, czy w ogóle pisać cokolwiek w tej kwestii ponieważ sam temat, a przede wszystkim biznes, jaki na pojawiające się hasło "ślub" automatycznie się tworzy, powoduje u mnie efekt raczej... odwrotny. Postanowiłem jednak podzielić się z Wami swoimi odczuciami, by po pierwsze nadrobić blogowe zaległości, a po drugie chociaż trochę ulżyć sobie w codzienności przedślubnej. Dlaczego jest ona taka trudna? Otóż na każdym kroku trzeba uważać na nazwijmy to "ślubne hieny", które czyhają na biednych prawie zaślubionych, by przykręcić im "
śrub śrub śrub" taką właśnie finansową śrubkę i znacznie uszczuplić wypchane przecież po brzegi portfele - nikt nie zakłada, że ktoś pragnie zawrzeć związek małżeński z ukochaną osobą nie dla tych wszystkich ciuchów, kwiatów, "Ave Marii", wesel i innych wystawności, że o modnym w ostatnim czasie wklejaniu swoich ślubnych zdjęć na "fejsbukach" nie wspomnę. Oto kilka autentyków ilustrujących jak wygląda proces o wdzięcznym tytule "
śrub, śrub, śrub":
1. Sklep z garniturami:
- W czym mogę pomóc?
- Poszukuję prostego, normalnego, raczej taniego garnituru. Może coś z tych?
- A na jaką okazję?
- Ślub. ("
śrub, śrub, śrub")
- O nie! Proszę pana, tych garniturów nie może pan oglądać! [
bo za tanie] To są garnitury robocze! [
zapewne będzie to odgrywało ogromną rolę podczas najważniejszej dla nas samej ceremonii] Proszę zobaczyć te, świetny materiał prawda?
2. Kwiaciarnia:
- Chcieliśmy taki prosty bukiet z tylu a tylu tulipanów.
- Proszę bardzo, żaden problem, przygotujemy taki za ok. 50 złotych. A na jaką to okazję?
- Ślub. ("
śrub, śrub, śrub")
- A to musimy mieć więcej czasu. To nie można tak byle jak. Bukiety ślubne [
które niczym nie różnią się od normalnych, przynajmniej wg. naszych założeń] kosztują ok. 150 złotych.
3. Kancelaria parafialna I:
- Proszę o wszelkie dokumenty niezbędne do zawarcia związku małżeńskiego w innej parafii.
- [
pomijam gesty i parsknięcia pani z kancelarii, będące wyrazem ewidentnego niezadowolenia, że owieczki uciekają do innej zagrody i tam postanawiają złożyć "dobrowolną" ofiarę] Ksiądz proboszcz ustalił cennik. I tak za akt chrztu, bierzmowania oraz przekaz pobierana jest opłata 80 złotych. ("
śrub, śrub, śrub")
4. Kancelaria parafialna II:
- No to terminy i wszystkie kwestie mamy załatwione.
- Cieszymy się bardzo.
- To teraz państwo chcieliby pewnie złożyć "dobrowolną" ofiarę. Przyjęło się w naszej parafii, że jednak ofiara ta wynosi nie mniej niż 500 złotych. ("
śrub, śrub, śrub")
Takich przykładów śrubowania można by jeszcze mnożyć, zwłaszcza gdy w grę wchodziłyby wesele, fotograf, kosmetyczka, fryzjer, limuzyna...
Jest jeszcze jedna istotna kwestia związana ze ślubem, która również daje możliwość śrubowania oraz pole do popisu dla wszelkiej maści "fachowców-muzyków". Tak właśnie, muzyka podczas ceremonii, bo o tej weselnej nie będziemy wspominać... Tu pojawia się masa tak zwanych zespołów ślubnych, które swą "grą" uraczą dostojnych gości, no przynajmniej taki mają zamiar. (
przykład) A goście przecież nie wyobrażają sobie ślubu bez tych - przepraszam za określenia, które teraz padną - wyświechtanych "marszy Wagnerowsko - Mendelsonowskich", modnych ostatnio motywów Rubikowych w przeróżnych aranżacjach, tudzież wszystkich możliwych "kombinacji AveMaryjnych": z trąbką, skrzypcami, fletem, harfą, piłą śpiewającą i oczywiście organami... marki Casio lub Yamaha. Wszystko (z wyjątkiem Rubika) z powyższego przykładu owszem, może być ładne, bo jest klasyczne, pod warunkiem oczywiście, że zostanie wykonane z klasą i odrobiną gustu.
Moim marzeniem jest jednak wypełnić tę najważniejszą chwilę muzyką nieco mniej "poobijaną" i skrzywdzoną. Wiem także, że rezygnując zupełnie ze "standardów" znacznie naraziłbym się niektórym obecnym gościom, dlatego muszę pójść na jakiś kompromis - wybrać coś, na co ludzie mniej muzycznie zorientowani nie będą się krzywić, ale zarazem coś jak najmniej związanego z etykietką "ślub". W związku z tym chodzi mi po głowie póki co taki oto zestaw "zamienników". Pewnie jeszcze nie raz się zmieni, bo znając życie okaże się, że ciocia Gienia i wujo Stachu mają alergię na Bacha i przecież nie wypada ich aż tak narażać...